Kiedy czytam ten post "Brak sił do życia" to jakbym czytała o sobie :D dosłownie, tylko z tą różnicą że ja skończyłam studia, mam magistra, a pracy niestety BRAK, starałam się bardzo, uczyłam się, a teraz nikt nie chce tego docenić :( Powinieneś się cieszyć, że nie zmarnowałeś 5 lat, w sumie to 9 lat bo jeszcze technikum
Kiedy jesteśmy rodzicami po raz pierwszy, intymna sfera naszego życia zostaje troszkę osłabiona. Miłość jest dalej obecna ale czasami związek wymaga pielęgnacji. Moment kiedy dziecko wreszcie zasypia jest prawie jak randka. Jednak nasze zmęczenie może ująć mu trochę magii.
Odp: brak sił, samotność, nie wiem co dalej Bardzo dziękuję za odpowiedz, myślałam że nikt nie odpisze, próbuje sie dokleic do jakiegos tematu na forum, ale bez wiekszego rezultatu, pochodze z malego miasteczka tu możliwości mam bardzo ograniczone, nawet psycholog to towar deficytowy.
Jak Jehowa dodaje sił swoim sługom? 6 Jehowa dodaje sił swoim sługom, zapewniając ich o swojej niezmiennej miłości. Na przykład do narodu izraelskiego powiedział bardzo zachęcające słowa: „Jesteś drogi w moich oczach, uznany zostałeś za godnego szacunku, a ja cię umiłowałem.
Teksty piosenek (56080) Jak dalej żyć? Jarosław Szczęch. Powiedzcie To Dalej. INEZ BODIO. PARE GŁÓW DALEJ WHITE WIDOW. Jak mam dalej i. Halina Frąckowiak. "Niewiele mogę dać Bo niewiele mam już dziś Coraz szybciej biegnie czas Ledwie zaznaczając dni Lecz podzielę się Dziś z Tobą tym co mam Każdą myślą słowem dobrym i złym
lirik lagu sammy simorangkir sedang apa dan dimana. Witam. Dziękuję za odpowiedzi, że ktoś się zainteresował, że w ogóle ktoś miał ochotę przeczytać, bardzo jest mi miło. Nie liczyłem na to, że ktoś odpowie. Napisałem to tylko żeby z siebie to wyrzucić, bo tego już w sobie nie mogłem trzymać. Byłem już raz kiedyś u psychiatry, podajże 4 lata temu. Przepisał leki, zażywałem je tak jak lekarz zalecił, ale bez żadnych rezultatów, dalej było tak samo. Jestem dość bardzo trudnym człowiekiem. Mam pewnie taką osobowość. Myślałem, żeby iść pracować do biedronki, ale też nic. Z poznawaniem ludzi bardzo ciężko mi idzie, nie potrafię rozmawiać z innymi ludźmi jak także ich poznawać, więc liczę na to, że będę sam do końca a łudzić się i mieć nadzieję nie będę bo zawiodła mnie. 5 lat temu miałem dziewczynę, którą tylko ją miałem, zmarła właśnie w tamtych latach. Kilka miesięcy temu, w tym roku, po tych 5 latach poznałem dziewczynę, 140 km od siebie mieszkaliśmy, poznaliśmy się. Spotykaliśmy się przez jakiś czas. Pomyśleliśmy sobie, że przeniosę się bliżej jej miejscowości, znalazłem mieszkanie za 100 zł, bo to wynajmował jej przyjaciółki tata, ale wiadomo, trochę w gorszym stanie jak za tyle zł, ale mi to nie przeszkadzało był remont mówił, że zadzwoni ale nie dzwonił. A że dziewczyna mnie zostawiła to się nie przenoszę bo nie ma po co. Mam możliwość jechać do Anglii, bo mam tam siostrę, sama mi zaproponowała bym tam się do niej przeprowadził, ale zanim to by było to pewnie w lato, bo kupują nowy dom. Ale też angielski trzeba znać i w ogóle, a z nauką języków obcych ciężko mi idzie, a że jak wcześniej wspominałem, nie potrafię rozmawiać z innymi ludźmi oraz poznawania nowych znajomości, jest ciężej, Mam wujostwo ale zapewne nie chcą bym na jakiś czas się do nich przeniósł, bo za nami nie przepadają, ze względu ojca. Mam tylko babcię, ale ona u swojej córki mieszka bo już kilka lat choruje. Więc wszystko jest trudne. Pani ekspert napisała, że mam zaniżoną samoocenę i dostrzegam tylko swoje wady i porażki, no i tak właśnie jest. Nie potrafię żyć inaczej gdyż to wszystko w taki sposób się dzieje, a nic dobrego się nie zamierza, Powinienem cieszyć się tym, że osiągnąłem to, że skończyłem szkołę zawodową gastronomiczną, no fakt i cieszę się, tylko że skończyłem szkołę względu litości, bo miałem bardzo słabe oceny, bo nie miałem możliwości się uczyć, jak miałem i mam taką sytuację w domu. W ogóle skupić się nie mogłem, uczyłem się tylko w 2-5 nocy a wiadomo jaki później jest wyczerpany organizm. Walczyć o siebie nie potrafię, próbowałem cały czas, przez kilka lat. Nawet zapisałem się na wspólnotę NEO i przez rok tam chodziłem i zaprzestałem, ciągle tam słyszałem, jak innym się powodzi, jak Bóg im pomaga. Jestem bardzo wierzącą osobą, chodzę do kościoła, codziennie się modlę długimi godzinami tylko, że po swojemu. Starałem pomóc innym ludziom. Kiedyś jadąc rowerem do szkoły w czasie zimy w dużym mrozie, mimo to, że byłem już spóźniony na lekcję, pomogłem staruszce wstać i przejść przez pasy na drugą stronę ulicy, bo się przewróciła i nie mogła wstać, bardzo mi podziękowała, jestem z tego siebie dumny. Więc Bóg powinien się ucieszyć i jakoś mi to wynagrodzić czy tam pomóc tak jak innym, którzy mają mniej problemów niż ja, oni mają kogoś kto im pomaga, ja nikogo nie mam. Ale oczywiście nie liczę na to, bo to zrobiłem tylko dla dobra tej staruszki. W ogóle nie mam z czego się cieszyć. a na takie życie chyba nie zasługuję,niczym nie zawiniłem :c Wiem, że inni też mają problemy cięższe, lżejsze, ale oni mają kogoś kto im pomaga wesprze, przytuli. a ja właśnie nikogo.
Forum: Oczekując na dziecko Jeszcze do niedawna byłam szczęśliwą żoną i matką. Mam wspaniałą pracę. Przed kilkoma miesiącami wprowadziliśmy się do naszego wymarzonego domku z ogrodem i kiedy w grudniu okazało się, że spodziewam się drugiego dziecka – niczego więcej mi do szczęścia nie brakowało. Ale niestety, nie można być za szczęśliwym :-(. W lutym mój mąż awansował (taka byłam z niego dumna!), został prezesem firmy i dodatkowo udziałowcem. Wyobraźcie sobie, że kompletnie zgłupiał!!! Przyjął nową główną księgową, kobietę 40-letnią, matkę dwojga dzieci, ale kompletnie skłóconą z mężem. No i zaczęła się polka… Wracał do domu wieczorami, bo podobno był taki straszie zapracowany (guzik prawda – przesiadywał a nią po godzinach), zaczął zaniedbywać dom, mnie i naszą córeczkę, odwiedział natomiast dość eleganckie restauracje w towarzystwie wiadomo jakim, nie mówiąc już o SMS-ach, telefonach, odwożeniu parszywej pindy do domku i tak dalej. Bardzo zaniedbał pracę – przecież na pracę trzeba mieć czas! Jego współnik dostał szału i w końcu zapytał mojego męża, czy z nią sypia. No i ten jakby się opamiętał. Wyznał mi wszystko, nie wiem, czy możecie sobie wyobrazić jaki to był dla mnie szok. Nie mogłam w to uwierzyć! Nie mogłam uwierzyć, że wolał ją, że w ciągu trzech tygodni mógł wybrać inną kobietę, w dodatku 10 lat starszą ode mnie! Nie mogłam przestać płakać! Jak ja jej nienawidzę! A jeśli chodzi o uczucia do męża, to kocham go i nienawidzę jednocześnie. Skrzywdził mnie okrutnie i z premedytacją. Jednak dla dobra rodziny, dla dobra dzieci – postanowiłam dać mu szansę – tylko jedną. I wiecie, co się okazało? Po wspaniałej sobocie, w niedzielę odmeldował się swojej księgowej telefonicznie, a w poniedziałek znowu został dłużej w pracy (z nią – przyznał się do tego), a wczoraj znów odwiózł ją do domu. A dzisiaj jest już środa, a mnie ręce kompletnie opadły… Powiedzcie, co ja mam robić?! Nawet nie mam się komu wypłakać…. To ponad moje siły. Zrobiłam, co w mojej mocy, żeby utrzymać to małżeństwo, ale nie wiem, czy mam jeszcze jakiś wpływ na bieg wydarzeń. No i co Wy na to? Wybaczcie ten przydługi wywód…. serdecznie Klaudia i Skarbulek (
napisał/a: derys7 2012-03-23 20:29 Zaczęło się u mnie na stałe jakiś rok temu. Po powrocie do mojego chłopaka. Zaczęłam być zazdrosna i mam dosłownie obsesję na punkcie kobiety która była z nim kiedy my mieliśmy roczną przerwę. Ja wtedy też kogoś miałam, po czasie dowiedziałam się że wszytsko co mówił mi było kłamstwem i nie wspominam tego dobrze. Za to ta kobieta, była lespza ode mnie we wsyztskm, nie wiem dlaczego moj chłopak do mnie wrócił. Myśli o niej dręczą mnie od kiedy tylko wstanę. Każda sytuacja, nawet kiedy chłopak mnie całuje, kiedy spędzamy razem czas wychodzimy na spacer, kiedy odbiera maila, wszystko kojarzy mi się z nią.. Nie chcę o tym myśleć, staram się odgonić te myśli jak najdalej, ale i tak myślę o niej conajmniej kilkadziesiąt razy dziennie. Zaczynam robić awantury, a przecież chłopak zapewnił mnie, że żebym się już nie denerwowała zerwał z nią nawet kontakt. A w moich myślach jak w jakimś równoległym wymiarze myślę co oni by robili gdyby dalej byli razem, jak ona by się zachowała itd. Te myśli mnie osaczają. Brak mi już sił. Jestem w ogóle horobliwie zazdrosna a chłopak pracuje głwonie z kobietami więc ma z nimi ciągly kontakt mnóstwo koleżanek.. Nie chcę taka być, kiedyś taka nie byłam.. Do tego dochodzi moja córka, 2-letnia która zdaje się woli wszytskich żeby tylko nie siedzieć ze mną. Nie dziwię się... Ostatnio ciągle bym spała. Wielką trudność sprawia mi wstanie z łóżka. Mama patrzy na mnie jak na leniwą... A ja po prostu nie mogę się ruszyć, nie jestem leniwa... Coś mnie trzyma... I te awantury, ciągle je robię, boj się że po raz drugi mój związek się rozpadnie.. Nie chcę tego. Kocham go, ale nie potrafię się powstrzymać, jestem ze wszytskich stron atakowana tymi obsesyjnymi myślami o jego byłej i innych które chciałyby być jego i jestem tym tak zmęczona że wybucham w sprawach błahych... Jestem tym tak zmęczona że ostatnio po prostu brakuje mi sił, by żyć. Wstaję z łóżka bo muszę. Ale powoli zaczynam uważać że takie życie nie ma sensu, zatruwam życie swojemu mężczyźnie, moje dziecko widzi ciągle smutną albo płaczącą godzinami matkę, jestem tylko ciężarem... Boję się, że nie dam rady już i zamknę się w lazience i podetnę sobie żyły. Tak byłoby lepiej, on znalazłby lepszą 'mamę' i byłby szczęśliwszy z kobietą któa nie robiłaby mu wiecznych awantur, z barków moich rodziców spadłby ciężar utrzymywania mnie (tak, mam 23 lata nic nie osiągnęłam, po rozstaniu z facetem zamieszkałam spowrotem z rodzicami).. Coraz częściej i te myśli mnie prześladują. Chociaż nie chcę zostawiać mojej córki to myślę, że dla niej tak byłoby lepiej... Nie wiem czemu tu napisałam. Nie mam komu tego powiedzieć, wszyscy mówią coś w stylu 'przesadzasz, daj spokoj, nie leń się, jesteś paranoiczką, poryczysz i przestaniesz' itd... Kiedy ja kiedyś byłam inna, otwarta na ludzi, podejmująca wyzwania, miałam pełno znajomych. Tych których mam teraz mogę policzyć na palcach jednej ręki.. Co mam robić... Nie chcę już płakać, już chwilami brakuje mi łez... Pomóżcie mi proszę...
Dziecko mówi, że ma myśli samobójcze, a rodzic mu radzi: "idź pobiegać, obejrzyj jakiś film, zjedz czekoladę, na pewno ci przejdzie". Albo: "spróbuj o tym nie myśleć" – mówi Lucyna Kicińska, konsultantka inicjatywy "Życie warte jest rozmowy". Co piszą dzieci, które nie chcą żyć? Lucyna Kicińska*: – Najczęściej, że sobie nie radzą. Piszą: samobójstwo sprawi, że poczuję ulgę, zakończy się moje cierpienie. Innym też będzie beze mnie lepiej. I to są takie jasne deklaracje, wskazujące na ogromne wycieńczenie, bezsilność, bezradność, poczucie bycia w pułapce. Są też wiadomości, w których informacja, że młodej osobie towarzyszą myśli samobójcze, jest przemycana między wierszami, wśród opowieści o innych problemach. Kiedy mówi na przykład: "W szkole nie mogę na nikogo liczyć. Koledzy i koleżanki są dla mnie wredni, odrzucają mnie, rodzice nie dostrzegają tego, co się ze mną dzieje, nie ma u nas psychologa, pedagoga, nie mam się do kogo zwrócić o pomoc".
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2013-01-15 22:43:38 Exala Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-15 Posty: 3 Temat: Jak żyć.. brak sił do życia. Witam. Mam 19 lat. W poprzednie wakacje przeżyłam najgorsze piekło jakie kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić..Przybliżę chłopaka którego bardzo kochałam, a przyjaźniłam się z takim jednym, nazwijmy go "ten". Ten mój przyjaciel pewnego dnia został wyrzucony z domu.. nie miał gdzie się podziać, co ze sobą zrobić... Więc przyjęłam go, początkowo w zamiarach na pare dni, do siebie do pokoju. Spaliśmy osobno, wszystko było wporządku.. do pewnego dnia.(Okropnie ciężko jest mi o tym pisać, lecz dobrze, że w takiej formie to tutaj przedstawiam, bo gdybym opowiadała o tym na żywo to przez łzy ciężko mnie zrozumieć.)Zgwałcił mnie. Byłam przerażona tym, bałam się komukolwiek powiedzieć, bo mnie szantażował, tak mną manipulował, że bałam się nawet z domu wyjść. Następnego dnia zerwałam z moim ukochanym chłopakiem, bo nie potrafiłam mu patrzeć w oczy Wstydziłam się, a przecież nic złego nie zrobiłam..Wtedy się zaczęło. TEN zaczął traktować mnie jak własność.. Kazał mi zdobywać pieniądze (po podliczeniu wszystkiego, od lipca do października straciłam przez niego okolo. 3 000 zł.) na jego papierosy, zachcianki typu nowy telefon co dwa tygodnie, na piwo. TOTALNE PIERDOŁY..Codziennie mnie gwałcił, bił potwornie, wyzywał. Poniżał się na mnie o nic, lub czasem nawet o rzeczy które on źle robił i kazał mi błagać na kolanach o razy wylądowałam przez niego w szpitalu. Przy jednym pobycie powodem był atak hiperwentylacji. Skąd się wzieła? Była 3 w nocy, a ten idiota rozebrał mnie wśród jakiś pól i gonił z nożem... A po tym wszystkim oskarżał mnie że to ja chciałam mu zrobić wtedy krzywde!Nie mogłam sobie z tym poradzić.. wszyscy zaczęli się ode mnie odwracać, straciłam ukochanego, rodzina była wściekła, zapożyczyłam się u wielu osób, gdy zaczęła się szkoła to nie chodziłam...Nic nie miało sensu więc próbowałam się kilkukrotnie zabić... niestety nie się o tym dowiedziała i wysłali mnie do szpitala psychiatrycznego w którym byłam miesiąc..Mija już 2 miesiące odkąd z niego wyszłam.. I jest ze mną coraz gorzej. Codzienne myśli samobójcze, boję się, że już zawsze będę sama, że nie dam rady. Ludzie ciągle ode mnie wymagają tak wiele, a ja nie mam nawet sił wstać rano z łóżka. Dla nich te wymagania to pikuś, a mnie sama myśl o nich przeraża. Czuję, że nic nie ma sensu, to wszystko co się we mnie dzieje tak bardzo boli, że czasami nie mogę po prostu usiedzieć w miejscu. Ciągle płacze gdy nikt nie patrzy, nawet w szkole.. Dobrze, że jestem wyśmienitą aktorką, bo po mnie nic nie widać..Ja nienawidzę się żalić, dlatego nic nie mowie mojej pani pedagog, ani mamie ani nikomu. Mam wrażenie, że mi nie uwierzą, albo zbagatelizują. Myślę tak zapewne dlatego, że zawsze jak próbowałam coś powiedzieć, jak mi ciężko itp. to słyszałam "dasz sobie radę, wystarczy . . ." tak jakby to było najprostszą rzeczą na świecie. A dla mnie jest potrafię już rozmawiać z ludźmi, tracę kontakt w ogóle ze światem. Chciałabym normalnie żyć, ale ten ból we mnie jest tak wielki, że nie widze już nic poza cierpieniem.. Nie ma już żadnych szans, tylko ból, rozpacz mnie pomóżcie co mam ze sobą zrobić, bo powoli zaczynam realizować mój pran doskonałego samobójstwa...Przepraszam, że tak rozlegle... 2 Odpowiedź przez Marta1629 2013-01-17 00:55:08 Marta1629 Niewinne początki Nieaktywny Zawód: Sprzedawca Zarejestrowany: 2013-01-17 Posty: 1 Wiek: 19 lat Odp: Jak żyć.. brak sił do jest coś okropnego co mogło Ci sie przydarzyć. Ból i nienawiść do samego sie. Nie bd Ci pisać, że głowa do góry, poradzisz sobie, bo naprawdę tak sie nie da. Ale przez takie "coś", bo człowiekiem nie da sie go nazwać, nie chcesz żyć.? Powinnas dużo rozmawiać z psychologiem, bo z tego co napisalas na rodzinę widocznie nie ma co liczyć. Nie płacz skrycie, płacz przy kimś, może ktoś wrescie zauważy i zrozumie, że tego cierpienia i bolu od tak sie nie da zapomniec.. 3 Odpowiedź przez iza-bik 2013-01-17 12:16:23 iza-bik Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-08 Posty: 1 Odp: Jak żyć.. brak sił do że wszystko co się wydarzyło nie jest Twoją winą, człowiek w stanie stresu i upokorzenia zrobi bardzo wiele aby nic nie wyszło na światło dzienne. Jesteś tu ofiarą , której trzeba pomóc zostałaś skrzywdzona a z tego co napisałaś to obwiniasz się za wszystko oddalając się od rodziny, porzucając chłopaka,opuszczając szkołę i tracisz to może dzieje się to nieświadomie bo chcesz uniknąć pytań i krępujących spojrzeń. Jednak przykro się czyta o Twoich próbach samobójczych gdyż doprowadził do tego ktoś kto nie zasługiwał na Twoje zaufanie i na Twoją przyjaźń. Bardzo ważne jest teraz abyś nie była sama to bardziej pogłębia smutek, staraj się mimo wszystko wyjść do "ludzi" spojrzeć na wszystko z daleka i żyć dalej jesteś taka młoda wszystko przed Tobą .Pamiętaj o poradach psychologa to Ci pomoże. 4 Odpowiedź przez Kociopałajka 2013-01-17 16:53:20 Kociopałajka Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-16 Posty: 144 Odp: Jak żyć.. brak sił do święta, jestem zszokowana tym co Exalo - jesteś tu niestety ofiarą i wyraźnie widać, że myślisz jak ofiara. A to źle. Rozumiem, że obawiasz się upokorzenia, niezrozumienia i dziwnych spojrzeń. To naturalne u skrzywdzonych kobiet, ale nie możesz że powinnaś swoją Mamę wziąć do pokoju, zamknąć drzwi i powiedzieć jej wszystko od początku do końca. To pierwszy krok. A drugi krok to ciągla opieka wyjściu ze szpitala bierzesz jakieś leki? Nie bój się że nie uwierzą. My Ci uwierzyłyśmy. 5 Odpowiedź przez Exala 2013-01-18 14:14:58 Exala Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-15 Posty: 3 Odp: Jak żyć.. brak sił do chcę rozmawiać z mamą.. prędzej z siostrami, tylko po prostu mam wrażenie, że one to zbagatelizują, powiedzą mi "Przecież byłaś już w szpitalu, mieli Ci tam pomóc, to złe wszystko już minęło i teraz już powinno być normalnie". Ja wiem, że tak powiedzą, bo jak tylko próbowałam im coś powiedzieć to to właśnie słyszałam.. Może dlatego, że nie wiedzą do końca co TEN frajer mi robił..Chodzę co tydzień na psychoterapię, ale to nie jest zbyt pomocne, pomaga oczywiście troche, ale na dwa dni, a potem znowu mnie dopada wszystko.. Pewnie z biegiem czasu będzie pomagać bardziej, tylko ja już nie mam sił czekać na ja nie chcę żyć przez to, że nie mam sił na radzenie sobie z problemami i, że straciłam wszystko .. przez to "coś"..Straciłam chłopaka, zaufanie rodziny, zawaliłam trochę szkołe przez co teraz musze nadrabiać, a nie mam na to sił.., jestem stratna na ok. 2000 zł (co na dość biedną 19latke jest ogromnie dużo), a co najważniejsze.. straciłam całą moją pewność siebie, wszystkie te cechy które kiedyś czyniły mnie atrakcyjną po prostu wyfrunęły ze mnie.. Teraz tylko siedzę w domu i płaczę.. i nie potrafie wyjść do ludzi, bo jak myśle o tym ogarnia mnie taki strach, że to jest nie do opisania... Potrafie rozmawiać tylko z tymi osobami które już wcześniej, przed tym wszystkim, znałam. Jak sie pojawia jakaś nowa to nie potrafie.. ta osoba musi mnie dosłownie zmusić do rozmowy.. Do tej pory tylko jednej osobie się to udało, na weselu mojej siostry i od tej chwili nie potrafie myśleć o nikim innym tylko o tym facecie.. Bo wiem, że on gdyby był przy mnie to by mógł mi pomóc, tyle z nim rozmawiałam, że po prostu jestem tego pewna.. Ale nie mam z nim kontaktu i nie mam jak zdobyć.. więc..Od wyjścia ze szpitala miałam jedną próbę.. i mam wrażenie, że jestem nie zniszczalna, bo wypiłam tyle alkoholu i połknęłam tyle tabletek, że powinno zadziałać.. jak widać - nie zadziałało. 6 Odpowiedź przez Exala 2013-01-22 01:19:24 Exala Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-15 Posty: 3 Odp: Jak żyć.. brak sił do o jakąś pomoc... ;( już nie wiem co mam ze sobą zrobić ;( 7 Odpowiedź przez madness 2013-01-23 07:53:23 madness Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-02-26 Posty: 57 Odp: Jak żyć.. brak sił do co się wydarzyło było najstraszliwszą rzeczą jaka Cię spotkała - to prawda!ale.....masz to już za sobą - rozumiesz?to już było - KONIEC!teraz ponosisz tego wydarzenia skutki, dotkliwe, cierpisz, a cierpienie i ból jest nie do zniesienia!ale.....to też będziesz miała za sobą!!!przeszłaś przez piekło, więc przejdziesz przez wyleczenie się z piekła!teraz droga będzie już coraz prostsza i łatwiejsza tylko daj sobie czas!!!nie da się zagoić rany np po oparzeniu w jeden dzień, ale da się zagoić ją w miesiąc!tak jest i będzie z Tobą- to wymaga czasu!Nie myśl proszę o żadnym cholernym samobójstwie!wiesz dlaczego? bo nie wiesz co w życiu pięknego może Cię spotkać!wyobraź sobie, że za rok-dwa będziesz po szkole, będziesz miała fajną pracę, nowych znajomychmoże wielką miłość.....czy wiesz że za rok-dwa wspomnisz swoje myśli samobójcze i pomyślisz:jak dobrze że tego nie zrobiłam!!!! ile bym straciła, teraz jest wszystko ok!!!!!!Ludzie w najgorszych chorobach walczą o życie, więc Ty sobie go nie odbieraj!Powtórzę: NAJGORSZE JUŻ ZA TOBĄ, BYŁO, NIE WRÓCI !Jeśli chcesz będę z Tobą codziennie rozmawiała tu, na gg, na skype, chcesz??? Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
jak dalej żyć kiedy brak już sił